Nie było tortu, bo trudno wyobrazić sobie taki, który pomieściłby aż tyle świeczek. Nie było konfetti, bo nasza jubilatka jest wyjątkowo skromna. Towarzyszył nam jednak podniosły i zarazem radosny nastrój, a wśród zaproszonych gości widać było poruszenie i ekscytację. Przygotowano nie lada atrakcje i niespodzianki. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, że szykuje się niesamowite wydarzenie. I słusznie, w końcu nasza szkoła kończyła 160 lat!
Urodziny naszej szkoły, która - no nie ukrywajmy - osiągnęła już piękny wiek, zbiegły się z jeszcze jednym arcyważnym wydarzeniem z naszego kalendarium. Ten dzień też zawsze odpowiednio celebrujemy - najpierw długo i żmudnie dopracowując każdy, najmniejszy nawet detal, by oprawa godna była święta, a później poddając się całkowicie tej uroczystej chwili. Mowa, rzecz jasna, o Dniu Patrona - doktora Franciszka Witaszka, który zawsze czujnym i czułym spojrzeniem obejmuje zapełnioną po brzegi salę.
W tym roku sala gimnastyczna, która na co dzień jest niemym świadkiem sportowych triumfów i porażek, zamieniła się w teatralną scenę goszczącą "komediantów" i "kuglarzy". Dokonali oni brawurowej interpretacji znanej wszystkim bajki o złym smoku i dzielnym, skromnym szewczyku, który sprytem i pomysłowością uratował przed zagładą królestwo, choć zatrwożeni mieszkańcy nie widzieli już szans na ocalenie. Publiczność była zachwycona i oszołomiona, bo objawiło nam się na tej scenie kilka talentów do oszlifowania!
A żeby tradycji stało się zadość, przed rozpoczęciem obchodów tego podwójnego święta, z najlepiej strzeżonego miejsca w szkole, wyciągnięta została tajemnicza Księga Patrona - jeśli zasłużyłeś/aś się w szczególny sposób, możesz trafić do jej annałów i być zapamiętanym/ną na długi czas. W tym roku do tej chwalebnej listy nazwisk dołączyły dwa kolejne - wpisującym się na nią gratulujemy (i zazdrościmy!). Urodziny naszej szkoły uznajemy za udane!