Jeśli chcielibyście zdobywać zwycięskie laury w tym sporcie, musielibyście być zwinni, szybcy, zachowywać ciągłą jasność umysłu, przewidywać posunięcia przeciwnika, potrafić skutecznie zamarkować jakiś ruch, który współzawodnika wyprowadzi w pole, który zmusi go do błędu; poza tym to sztuka skupienia i cierpliwości (lata temu odbyła się rozgrywka, podczas której o jeden punkt zawodnicy walczyli dwie godziny i piętnaście minut, a piłka przeleciała nad siatką ponad 10 tysięcy razy!); niektórzy twierdzą, że to brzydsza siostra tenisa ziemnego, ale to zwykła złośliwość, która ma niewiele wspólnego z prawdą.
Turnieje tenisa stołowego to w naszej szkole tradycja tak stara jak historie o sportowych sukcesach Andrzeja Grubby. Tegoroczny był nie mniej emocjonujący niż zeszłoroczne rozgrywki - był pot i pewnie mogłyby być i łzy, ale że wszystkie zawody odbywają się u nas w duchu fair play, to po odłożeniu rakietek i po umilknięciu dźwięków ostatnich kroków w zawodnikach zostaje jedynie radość i boskie zmęczenie. Emoje udzielają się głównie kibicom, którzy od lat mają swoich faworytów. Każdego roku zdarzają się na szczęście także tak zwane "czarne konie", które uatrakcyjnianją sport od zarania wieków. Zwycięzca jest jednak jak zawsze jeden - piękny duch sportu!
W tym roku do rywalizacji stanęło mnóstwo zawodników, w tym także i nauczyciele. Niektóre mecze miały bardzo dramatyczny przebieg - od spokojnej przewagi do epickiej klęski, od widma porażki do wielkiego triumfu. Wszystkie jednak wymagały od zawodników skupienia, dyscypliny i finezji. To był naprawdę piękny turniej!