Od momentu, gdy w szkole gruchnęła wieść, że ukoronowaniem projektu "Jesteś tym, co jesz" będzie siatkarskie starcie uczniów i nauczycieli, na korytarzach zapanował rwetes, właściwie taki sam po obu stronach tej niewidzialnej barykady - w końcu od ubiegłorocznego meczu piłarskiego czekaliśmy na podobne emocje, które towarzyszą tej niecodziennej rywalizacji, na te rzadko spotykane widoki, że oto zawsze spokojny, charakeryzujący się minimalizmem ruchów nauczyciel biega, skacze i na dodatek robi to imponująco dobrze, że zawsze na lekcjach spokojny uczeń zmienia się nagle w króla parkietu, boiskowego czarodzieja, który potrafiłby porwać do walki nawet najbardziej ospałych ancymonków. I tym razem się nie zawiedliśmy!
Składy kompletowane były przez blisko tydzień. Co chwilę do przeciwnego obozu wysyłano zwiadowcę, którego celem było wydębienie informacji, kto zasila drużynę przeciwników. Na korytarzach posyłano sobie prowokujące spojrzenia, mówiące: "na boisku się z Wami rozprawimy" albo "nauczcie się loser dance, bo bardzo Wam się przyda". Aż nadszedł dzień konfrontacji - atakujący upewniali się, że ich boiskowe "armaty" są naładowane, słynący z pełnych poświęceń obron przygotowali na nie swoje kolana. Wszyscy w skupieniu się rozgrzali, by na parkiecie dać z siebie wszystko. I tak w istocie się działo - mecze były naprawdę widowiskowe i momentami stawały się niewiarygodnym widowiskiem. I choć było w nich wiele emocji, wszyscy gracze - w duchu fair-play - podali sobie dłonie i przyjacielsko poklepali się po plecach. To był festiwal pięknych zagrań, kiksów w kluczowych momentach, atomowych serwów, wybuchów radości i przede wszystkim - głośnego, żarliwego wręcz dopingu.
Emocje sięgały zenitu i zgodnie postanowiliśmy - musimy to niedługo powtórzyć!