No to przyznawać się, kto po weekendzie jest pół-człowiekiem, a pół-hamburgerem? Albo pół-serniczkiem, pół-pizzą, pół-pączusiem? Właśnie, tu do głosu dochodzą nasze małe grzeszki. Na szczęście mamy w szkole czujnych wuefistów, którzy przychodzą z ratunkiem - wiedzą na temat tego, co codziennie jemy i pijemy, by nieść ukojenie dla naszych ciał, no i dusz, bo stare sumeryjskie przysłowie nie bez powodu łączy jedno z drugim. A żeby zdobyć tę cenną wiedzę, wszystkie klasy musiały wykonać zadanie - wcale niełatwe, no ale my lubimy wyzwania!
Niektórzy mieli wcielić się w rolę pijarowców zdrowego trybu życia i jak najlepiej je zareklamować - stąd wspaniałe, kolorowe plakaty obok których nikt - nawet człowiek, który w poprzednim wcieleniu był leniwcem - nie przeszedłby obojętnie, tylko od razu zaczął biegać, skakać, latać i pływać! Ale żeby za szybko nie stracił energii, powinien wiedzieć, jakie produkty spożywać częściej, a których unikać - no więc cyk, kolejne klasy miały za zadanie stworzyć piramidę żywieniową, pełniącą funkcję wskazówki, latarnii morskiej dla pragnących zdrowo się odżywiać. Ósmoklasiści natomiast stali się specjalistami od jadłospisów - moglibyście ich teraz obudzić w środku nocy i zapytać o zapotrzebowanie kaloryczne nastolatka, a oni wyśpiewaliby Wam to niczym "Tamagochci" albo inny hit.
Te wszystkie działania miały skłonić do jednego - by trzymać formę zawsze, niezależnie od pory roku. Bo warto!